Hejt – w dzisiejszym świecie to słowo dość popularne, jednak zbyt często niezrozumiane. Mało kto doświadcza nienawiści, a jak już się ona zdarza, to jest to poprzez internet, więc cwaniak, który wylewa wiaderkiem słowa hejtu na innych, nie stoi twarzą w twarz z osobą, do której te słowa kieruje. Teraz w świecie rzeczywistym rzadko kiedy odważyłby się na to, co robi przez internet. Zbyt często także spotykam się z tym, że hejtem nazywamy komentarz krytyczny, który często jak weźmiemy sobie do serca, to jest w stanie wnieść w nasz biznes sporo naprawdę dobrej roboty. Sama, choć rzadko to czasem doświadczam komentarzy, które mogłabym odebrać jako hejt, mogłabym je usunąć i stwierdzić, że to moja konkurencja, która mnie krytykuje, bo mi lepiej idzie. Jednak do każdego z nich odnoszę się z dużą rezerwą, dokładnie czytając to co zostało napisane w komentarzu jak i patrząc się na to co ja powiedziałam. Na tą chwilę spotkałam tylko jeden hejt, ale taki, jakiego zapewne niewielu z Was doświadczyło.
Wyobraź sobie, że znalazłeś nową, nieprzetartą jeszcze ścieżkę dotarcia do nowych klientów. Idziesz nią, jednak nie proponujesz w niej swojej oferty, ale pokazujesz swoją wiedzę na temat produktów/usług które oferujesz. Idziesz w miejsca w których nikogo z “konkurencji” nie ma, rozmawiasz z ludźmi o ich problemach, troskach i oni sami podejmują decyzję o tym, że zakupią dane produkty/usługi właśnie u Ciebie. Dzięki temu, że nie kombinujesz, nie kłamiesz, nie naciągasz rzeczywistości itp w bardzo krótkim czasie zdobywasz sporą grupę klientów.
Firma z którą współpracujesz prosi Cię o to, abyś przedstawił na szkoleniu swoją ścieżkę dotarcia do nowych klientów.
Bajka nieprawdaż? Jednak …
Wychodzisz na scenę i … w trakcie pytań, zamiast pytań otrzymujesz lincz publiczny – hejt – gdzie większość osób jedzie po Tobie, opowiadając rzeczy wyssane z palca i nagle stajesz się wrogiem publicznym nr 1. Od teraz idziesz sam, bez jakiegokolwiek wsparcia tych którzy powinni to robić.
Pamiętam ten dzień dość dobrze i nawet oczu zamykać nie muszę, żeby zobaczyć i poczuć tą moc nienawiści jaka płynęła z sali! Byłam posądzana o rzeczy, których nigdy nie zrobiłam i nawet nie pomyślałabym że można je w ogóle robić. Jednak wiecie co było najgorsze … samotność wśród ludzi, którzy mówią o wsparciu i twierdzą, że takie dają innym. Tak bardzo samotna w biznesie nie czułam się nigdy! Siedząc sama przy stoliku, wtedy kiedy powinnam być z innymi – śniadanie, obiad – ocierałam łzy, które jak grochy płynęły mi po policzkach.
Jednak jedna wiadomość spowodowała, że spięłam pośladki i wyjechałam z tego miejsca silniejsza niż kiedykolwiek.
Otrzymałam tego wieczoru e-mail od swojej klientki, która do dnia dzisiejszego nadal jest moją klientką. W e-mail przeczytałam o tym, że kilka razy próbowała korzystać z produktów tej firmy, jednak za każdym razem rezygnowała z wielkim hukiem. Miała dobijane do zamówień produkty, których nie zamawiała, miała natarczywe telefony od osób, które oferowały jej dodatkowe produkty, proponowały promocje, oferty które ona dość dobrze znała, jednak nie chciała z nich korzystać. Ona chciała tylko jednego – w spokoju zamawiać swoje ulubione produkty. Właśnie to otrzymała ode mnie i za to mi dziękowała tego wieczoru, kiedy leżałam zapłakana na łóżku, myśląc o tym żeby to rzucić. Wtedy zrozumiałam, że jestem tutaj nie dla poklasku, nie po to, żeby mnie wspierali ludzie, którzy uśmiechają się tylko wtedy kiedy ich widzę, nie jestem po to aby konfetti sypało mi się na głowę … jestem tutaj dla swoich klientów! Nigdy ich w życiu nie widziałam, a mam z nimi rewelacyjny kontakt, to oni nauczyli mnie cierpliwości, wytrwałości, rozmowy w trudnych warunkach, a przede wszystkim nauczyli mnie zrozumienia drugiej osoby. To od nich w podziękowaniu za jedną rozmowę telefoniczną, otrzymuję z drugiej strony Polski, chleb pieczony w domowych warunkach, rzeczy wykonane ręcznie, to oni przysyłają mi sms.y na święta itd itd. Dla swojego spokoju zrezygnowałam ze wszystkich szkoleń w których mogłam być narażona na teksty – nie znasz się, to się nie wypowiadaj! Sprzedaje od X lat to wiem lepiej, a Ty siedź cicho!
Minęło prawie 9 lat odkąd świat internetu był miejscem pełnym czarnej mocy, której wszyscy się bali. Przeszłam publiczny lincz na szkoleniu. Poczułam moc nienawiści. Czytałam na grupach branżowych, komentarze od specjalistów, że w świecie internetu nie da się znajdować klientów. Mówili tak mimo tego, że wklejałam im raporty, w których pokazywałam listę (bez danych osobowych) 30 nowych klientów jakich pozyskiwałam w dniu w którym toczyła się ta rozmowa. Szłam pod prąd, twardo szukając wsparcia i rozmowy u tych którzy mówili, że się znają.
Mówi się, że czas leczy rany … więc minęło trochę czasu … ja nadal w tym trwam, jednak nadal idę sama, a przecież mogłabym to zmienić, ponieważ osoby, które mnie wtedy linczowały starają się być blisko mnie. BA! Stały się ekspertami od świata online i poszukiwania nowych klientów w świecie online. Uśmiechają się już nie tylko wtedy kiedy są w pobliżu. Ci którzy twierdzili, że się tak nie da, teraz twierdzą, że jednak tak się da pozyskiwać klientów. BA! Stali się SPECJALISTAMI od tego. Jeszcze nie tak dawno mówili, że się da pozyskiwać klientów przez internet, jednak nie da się budować relacji między sprzedawcą, a klientem. Znowu na przykładach pokazywałam, że się jednak tak się da, ponieważ mam klientki, które są ze mną od samego początku. Znam sekrety, o których nie mówiły nikomu. Noszę ich ciężar życia, wiedząc, że są bite przez mężów, wiedząc, że mają męża alkoholika, który znęca się psychicznie nad całą rodziną, wiedząc o tragediach życiowych takich jak utrata dziecka itd itd. Nigdy ich nie widziałam, rozmawiamy tylko przez telefon, wspólnie płaczemy, śmiejemy się, albo milczymy, po prostu czując swoją obecność. To mi dodaje sił aby iść dalej, mimo tego, że klienci z różnych powodów nie kupują (czyli ja na nich już nie zarabiam) to nadal jesteśmy z sobą blisko. Świat się zmienia, więc…
Dzisiaj już szala się przeważa i specjaliści zaczynają twierdzić, że jednak się da przez internet budować relacje. Idę dalej …
Jestem aktualnie na etapie szkoleń online które tworzę dla klientów, konsultantów, oraz tych co chcą stawać się Liderem, Menadżerem. Podobno nie da się ich uczyć online tak, aby każdy kto z tego szkolenia skorzystał, nauczył się, a przede wszystkim wykorzystał skutecznie tą wiedzę. Dodatkowo słyszę, że tą wiedzę, którą posiadam nie jestem w stanie przekazać innym. Takie słowa brzmią inaczej jednak także bolą. Wypowiedziane zupełnie, nie rozumiem po co, chociaż zapewne chcą mi podciąć skrzydła, a może delikatnie, pomalutku wyrywać piórka ze skrzydeł, o które przecież powinni dbać. Idę kolejnym etapem, jednak tą samą drogą biznesu analizując wszystkie szkolenia, które przewiną się tuż obok. Zerkam do szkoleniowców, do ich klientów. Analizuję, wyciągam wnioski, modyfikuję, sprawdzam i wprowadzam w swój biznes (o tym jeszcze niebawem szerzej powiem). Jestem na etapie gdzie wiem, że szablony szkoleniowe się nie sprawdzają, więc niedawno sprawdziłam jak to jest bez tego szablonu, czy też sztywnej prezentacji. Wiem także, że nie chcę być tylko nośnikiem informacji za który inni będą mi płacić.
Poszłam do osoby, która potrzebowała konkretnej wiedzy. Przekazałam ją, ale w taki sposób aby wbić się w jej system, swój system całkiem pomijając. Pokazałam gdzie trzeba coś poprawić, coś dodać, coś odjąć i … wynik tych spotkań mocno mnie zaskoczył. Przewidziane były 4 spotkania, a już po trzecim wynik sprzedażowy wzrósł o 100%. Zaskoczył mnie pozytywnie, chociaż nie dla wyniku to robiłam. Zależało mi przede wszystkim na skutecznym przekazaniu wiedzy.
“Psy szczekają, a karawana nadal jedzie” mimo tego, że nadal jestem sama i dobrze wiem, że z pomocą innych byłoby mi łatwiej, lżej, szybciej, to też wiem, że aby mieć pozytywne towarzystwo tuż obok, to muszę włożyć w to co robię jeszcze więcej swojej pracy. Dlatego szczelnie zamknęłam karawan i jadę nadal sama. Robiąc to czego podobno nie da się zrobić. Może to ostatni etap mojego biznesu, jednak wiem, że świat sprzedaży, klientów, internetu żyje, więc kto wie, czy przypadkiem nie czeka na mnie kolejny etap …
Ten hejt w terenie nauczył mnie jednego – omijaj szerokim łukiem tych, którzy chociaż raz wylali na Ciebie pomyje, a dbaj o tych, którzy mają śmiałość odezwać się i wytknąć Ci błędy. To dzięki nim jesteś w stanie rozwijać się i stawać się z dnia na dzień jeszcze lepszą nie tylko w biznesie.