“Cicha dziewczyna” – recenzja psychoanalityczna genialnego filmu, który oglądałam całym swoim sercem. To film w którym cisza ma wiele znaczeń i przeradza się w niedostrzegalny krzyk.
Przed obejrzeniem tego filmu, jak zwykle nie wgłębiałam się w szczegóły. Nie czytałam żadnych recenzji. Nie wyszukiwałam żadnych informacji, ponieważ jak wiadomo czyjeś spojrzenie na ten film, zapisze się w moim umyśle, co spowoduje, ograniczenia w odbiorze, czy też zawężone pole dostrzegania istotnych szczegółów. Zresztą film nie będzie już taki sam, jak poznam szczegóły. Dlatego jeżeli już widziałaś ten film, to zapraszam do dyskusji, a jeżeli nie … to może warto wrócić tutaj dopiero po jego oglądnięciu.
Zawsze jak oglądam film zwracam uwagę na szczegóły wyciszając emocje, na końcu wszystko składając w całość jak puzzle.
Wędrowniczka, która w swoim świecie, próbuje odnaleźć prawdziwą rodzinę. Dziewczynka, która widzi więcej i nie może się w tym odnaleźć. Dwa różne światy, rodzin które nie są idealne. Codzienne prace rodziców, które powodują “zaniedbania” dzieci. Dzieci, które chcą pomóc, chcą doświadczać świata, więc robią coś, czego byśmy nie chcieli. Tajemnice, kłamstwa. Miłość, która jest wyrażona i ta której wyrazić się nie da. To co widzimy i to czego nie widzimy.
Tym razem było inaczej, ponieważ wybrałam się do kina na film wraz z dyskusją psychologów, terapeutów tuż po jego zakończeniu. Nie jestem pewna czy to był dobry pomysł. Jednak o tym wspomnę na końcu.
Po złożeniu wszystkich szczegółów dostrzegłam, cztery niesamowite światy, połączone w jeden – w którym dominuje cisza spowodowana niedostrzegalnością.
Pierwszy świat, to ten najpiękniejszy – świat dziewczynki. Wyjątkowej wędrowniczki. 9 letniej dziewczynki o imieniu Cait, która lubi patrzeć na otaczający ją, zmieniający się świat.
Świat Cait podzielony został dla mnie na dwie strefy – piękne, niesamowite niebo i wszystko to co dzieje się na górze w konarach drzew, oraz mroczny, ciemny dół, czyli wszystko to co jest związane z ziemią, śmiercią, mroczną rzeczywistością. Świat wędrowniczki czułam całą sobą. Każdy detal wnikał głęboko w moje ciało. Na samym początku widziałam zwinięty szczegół leżący w trawie. Coś, co przechodziło transformacje. Słyszałam nawoływania, które doprowadziły do momentu, w którym uświadamiam sobie, że ktoś szuka dziewczynki. Dostrzegałam kokon schowany w trawie, który zaczął się ruszać. Poruszał źdźbłami trawy. Przechodziłam do poszukiwań zarysu ciała małej dziewczynki, jednak ciężko mi było przebić się przez gęstą trawę. Mój umysł pragnął dostrzec chociaż zarys ciała, jednak trudno mi było to zrobić. Dopiero po jakimś czasie dostrzegam zarys całej sylwetki Cait schowanej pod gęstą trawą. Taka niedostrzegalność dziewczynki, która nie jest dziewczynką. Mój umysł przeszedł na drugą nie pokazaną stronę. Zaczęłam dostrzegać “wolność” widzianą oczami osoby leżącej w trawie. Gdzie zarys ciała dziewczynki pojawił się dopiero po pewnej chwili. Widziałam jak dziewczynka patrzy w górę, na poruszające się chmury, nawet jak kamera pokazywała widok z góry, na leżącą dziewczynkę w trawie, mój umysł chciał zobaczyć niedostrzegalność nieba, wolności w chmurach. Czułam całą sobą dostrzegalne piękno i tą “wolność” odcięcia od otaczającego świata, której inni nie widzą. Czułam całą sobą, jak widzi się konary drzew, które rozproszone w chaosie przeradzają się nagle w cudowną drogę. Uporządkowaną aleje drzew, prowadzącą do świata, którego jej brakuje. Widziałam duże, piękne drzewo. Które w mrocznym świecie zakrywa szczelnie liśćmi niebo, jednak jego wyjątkowość, piękno polega na tym, że ma niesamowicie pięknie, poskręcane gałęzie. Cudowny widok niedoskonałości, w której gałęzie tworzą urokliwy obraz. Dokładnie tak jak w życiu każdego z nas. Życie które nie jest idealne. Zycie które wydaje się mroczne, odcięte od jasnego nieba, jednak może przynosić nam ciepłe uczucia. Widziałam jak po drodze, “idealnej” alei drzew biegnie wędrowniczka, która patrząc w górę czuje wiatr we włosach, szczęśliwa jak koń o długich nogach, który przebija się przez drewniane drzwi ze stajni, uwalnia się i pędzi przed siebie z rozwiana grzywą na wietrze. Czułam świat, który owiany chrześcijaństwem, modlitwą daje złudne poczucie idealności. Religijny świat tak bliski niebu i górze do której tak często Cait ucieka. Jasna strona świata w której rozmowy z wujem stają się swobodne, w momencie jak wuj słucha i odpowiada na pytania. Jasna strona w której przemoczony po nocy materac nie jest problemem. Jasna strona w której rodzina, rozmowa przechodzą na inny wymiar.
Łączniki między światami, między górą i dołem powodowały, że serce moje biło szybciej. To właśnie tutaj dwa światy, jasny i ciemny łączyły się w całość. Kłamstwo przeplatało się z dbaniem o innych. Brak tajemnic, przeplatał się z tajemnicami. Niedostrzegalność przeplatała się z dostrzegalnością. Cisza przeplatała się z hałasem. Niedostrzegalnym połączeniem stała się aleja drzew prowadząca do gospodarstwa wujka i ciotki. Z jednaj strony świat bliski idealnego, z drugiej strony świat od którego chce się uciec. W tym wszystkim mężczyzna, wuj który daje poczucie bezpieczeństwa, pozwalając dać się ponieść podczas biegu w którym dostrzega się zmiany, poprawę wyników przy systematyczności. Z drugiej strony skrzynka pocztowa, która przypomina o tym, że jest druga strona. Ta mroczna, ciemna rzeczywistość, od której chce się trzymać z daleka. Z jednej strony mamy Cait, która patrzy w chmury poruszające się wraz z samochodem, w którym ojciec ją wiezie znalezioną po tym, jak przerażona uciekła ze szkoły. Z drugiej strony, jak tylko wzrok schodzi niżej mamy wypalone do końca papierosy w przepełnionej popielniczce. Wypalone papierosy, jak wypalony ojciec, który dostrzega córkę, jednak nie do końca potrafi ją nazwać i odnaleźć się w roli ojca. Ojca, który nazywa córkę dokładnie tak jak ją postrzega, podczas “spędzania” z nią czasu, w którym “musi” ją poszukiwać. Nazywa ją wędrowniczką. Ojca, który spotyka się z innymi kobietami. Kobietami, które dbając o siebie (kolczyki) nie dbają o innych. Zadbany ojciec, który próbuje ukryć swoją nieudolność w tworzeniu rodziny. Ojciec, który chce zachować pozory sukcesu i szczęścia, mimo, że jest to tylko kłamstwo. Nieudolne chwycenie rabarbaru, który wypada mu z rąk, pokazuje jego niepewność, ułomność radzenia sobie w prostych sytuacjach. Rabarbar, będąc jednocześnie darem i elementem, który wypada z rąk, pokazuje też nam trudności w akceptacji, zrozumieniu darów życia i relacji rodzinnych zwłaszcza wtedy jak niechlujnie jest wrzucany na tylne siedzenie, na którym przed chwilą siedziała córka. Z jednej strony mamy “idealnego” męża, ojca, schludnie ubranego, z drugiej strony manifestację niechlujstwa, kłamstwa, gaszenie papierosa w talerzu pokazując brak szacunku dla gościnności domu. Z jednej strony mamy “idealne” rodzinne śniadanie w ostatni dzień, w którym dziewczynka miała wrócić do domu, a z drugiej strony przebija się reklama w radiu sklepu w którym można zakupić rzeczy do szkoły. Kobieta zdenerwowana wstaje i wyłącza radio. To moment w którym ten “szum”, nieidealnego świata przenika w “idealną” rodzinną chwilę. Kobieta, która chcąc “dobrze” dla Cait, zabiera ją ze stypy do swojego domu, mówiąc, że będzie się ona dobrze bawić z jej dziećmi. Okazuje się, że kobieta ta dla swoich potrzeb wypytuje dziewczynkę o różne rzeczy, przekazując jej dodatkowo informacje, które pchają ją powiedzmy w dość niezręczne sytuacje. Świat kobiety, której mieszkanie niewiele różni się od jej rodzinnego mieszkania. Ciemne, brudne, nieposprzątane pomieszczenia, w którym dominuje chaos, krzyki dzieci, szum z TV. Nawet matka kobiety staje się niewidzialna, mimo tego, że kobieta prowadząca monolog twierdzi, że z nią rozmawia i opowiada jej o tym co było na stypie. Cait nie zdążyła pobawić się z dziećmi, ponieważ dosłownie po chwili od wejścia do domu przyjechała ciocia z wujem. Mamy pokazane dwa światy – jeden w którym są oczekiwania – zabawa z dziećmi, drugi rzeczywistość – długa droga, w której króluje zbieranie informacji przez dorosłą kobietę. Podczas drogi także przebijają się dwa światy – jeden w którym kobieta jest ubrana w ciepły płaszcza, oraz dziewczynki, która ubrana jest w letnią sukienkę, oraz podkolanówki. Z jednej strony mamy Cait, która nie rozchorowała się, mimo tego, że matka jej tak mówiła jak chodziła w letniej sukience w momencie jak inny chodzili w płaszczach, jednak przeziębiła się jak była ubrana w płaszcz w momencie jak wpadła do studni. Tak jakby jasność żółtej sukienki ją chroniła przed chorobą. Rozmowa podczas drogi kobiety z Cait, pokazuje nam dwie strony, jedna ta w której rozmawia z dzieckiem “niewinnie” wypytując ją o szczegóły, które pozwolą jej poplotkować i druga, przekazywanie informacji, które nie są odpowiednie dla 9 letniej dziewczynki. Z jednej strony u Cait mamy rodzinę wielodzietną. Małżeństwo z koszmaru w którym jest brak miłości. Rodzinę, która żyje w ciemności w której rodzice nie potrafią się zajmować dziećmi, z drugiej strony mamy “idealne” małżeństwo w którym nie ma problemu z miłością, jednak niedopilnowane dziecko, które ginie tragicznie. Ciotka, która otula miłością dziewczynkę, jednak pozwala jej siedzieć przy stole z dorosłymi, którzy piją, palą i grają w karty.
Ciemna strona … która staje się mroczna tylko wtedy, kiedy patrzymy oczami. Oczy nie są w stanie przekazać nam całości obrazu. Dlatego podczas oglądania otwieram serce i dostrzegam rzeczy, które stają się symbolem zupełnie czegoś innego niż to co chcą mi pokazać oczy prowadząc mnie do wielodzietnej rodziny, w której rodzice zaniedbują dzieci. Patrząc sercem dostrzegam zupełnie coś innego. W mroczny świat Cait wchodzę tylko wtedy jak dziewczynka opuszcza głowę. Przywoływana Cait przybiega do domu. Chcąc się schować przed otaczającym światem, staje koło łóżka i patrzy na pustą ścianę. Patrząc w dół widzi pusty, niebieski materac bez pościeli. Materac na którym jest mokra plama, sugerująca nocne moczenia. Dziewczynka chowa się pod łóżko wchodząc całą sobą do ciemności. Leżąc na podłodze, słyszy kroki. Widzi kobiece stopy w kapciach, które zbliżają się do łóżka. Nie widać osoby. Widać damskie stopy wsunięte w damskie kapcie. Słychać kobiecy, oschły głos, który mówi tylko o tym, że … wiem, że jesteś bo zostawiłaś ubłocone ślady. To moment w którym nie czuje strachu bijącego od strony dziewczynki. Czuje zagubienie, jednak w poczuciu bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa bez przemocy fizycznej. Niewidzialna matka, która wie, że dziewczynka jest. Która poszukując jej “dba” o to, żeby ona była. Jednak nawet jak Cait jest, to dziewczynka wchodzi w jej życie brudnymi butami i zostawia błoto, z którym nie jest w stanie sobie poradzić. Jest mi znane to uczucie, które wdziera się za każdym razem w moje ciało wtedy, kiedy w rozmowach z dziećmi, młodzieżą wyłania się obraz “niewidzialnej” matki, która sprawia wrażenie, że dzieci jej przeszkadzają. Mroczny świat w którym panuje wieczny chaos płynący nie tylko od strony hałasu wielodzietnej rodziny w domu, ale także od strony wiecznie włączonego radia, TV w których podawane są różne wiadomości. Samotnie płaczące małe dziecko domagające się uwagi. Rozmowy rodzeństwa, głos z włączonych mediów i cicha Cait … której zachowanie krzyczy głośniej niż otoczenie. Jednak ta cicha wędrowniczka widzi więcej niż inni. Widzi kobietę płaczącą przy zlewie w kuchni. Wchodząc rano do kuchni w panującym zgiełku dostrzega za oknem kobietę wieszającą pranie. Przed wyjściem do szkoły siostry biorąc pudełka na śniadanie widzą, że są puste. Mówią ojcu o tym, że mama jak zwykle zapomniała zrobić im śniadania. Oni widzą brak śniadania, Cait widzi matkę wieszającą pranie. Ojciec na swój sposób ogarnia sytuację i przechodzimy do szkoły w której Cait ma problem z czytaniem. Nauczycielka niecierpliwiąc się prosi jej koleżankę z ławki, żeby ona dokończyła czytać. Czułam emocje których nawet teraz to pisząc nie jestem w stanie nazwać. Nie była to złość, ani wstyd. Może dyskomfort … byłoby odpowiednim słowem. Takie uczucie, które jest niedostrzegalne, nienazwane. Moment w którym na przerwie, dziewczynka z otwartym pudełkiem ze śniadaniem, siedzi samotnie i patrzy na otwarty termos, pusty kubek stojący na ławce z boku. Czuję niesamowitą chęć bycia w świecie innych, bycia lubianą, akceptowaną. Chwyta za termos. Bierze kubek, nalewa mleko i mając już “wszystko” żeby czuć spełnienie, nagle … biegające dzieci potrącają kubek rozlewając mleko na ławkę i sukienkę. Czuje jej przerażenie, strach, wstyd, który przeradza się w słowa wypowiadane przez koleżanki siostry. “Idealny” świat, który dziewczynka chciała sobie stworzyć został zniszczony przez otoczenie. Cait wybiega ze szkoły w której doświadcza “złego”, aby móc ponownie wejść w ten świat niewidzialny przez innych. W ciemnej stronie obraz “niewidzialnej” matki przeradza się w obraz matki zrujnowanej życiem. Kobiety w ciąży, która siedzi rozczochrana, brudna, nieogarnięta przy stole, wykonując codzienne obowiązki. Matki, która mimo ciemnego, brudnego pomieszczenia, zaniedbania, zmęczenia woła dziewczynkę, żeby ją przygotować do wyjazdu do ciotki. Wędrowniczka schowana w połowie w szafce, gdzie widać tylko jej dolną część, siedzi z wyprostowanymi nogami, ukazując nam dystans jaki tworzy dla niej matka, oraz próbę naprawy tej relacji (matka woła imię dziewczynki, ona odpowiada). Góra (górna część ciała), ta jasna jest niewidoczna, schowana w szafce. Dół (wyprostowane nogi), niby idealny, jednak nie do końca (brudne nogi).
Drugi świat. Matka Cait.
Zaniedbana, samotna kobieta próbująca zająć się gromadką dzieci, obowiązkami domowymi, zarabianiem. Nieradząca sobie z codziennością, oraz swoimi emocjami, jednak mimo wszystko starająca się na swój sposób ogarniać otoczenie. Matka, która mogłaby się stać demonem, który nie kocha, nie dba, który nie widząc nic dookoła koncentruje się tylko na ilości dzieci. W otaczającym nas świecie jest sporo kobiet, które nie radzą sobie z wychowaniem dzieci i to nie dlatego, że ich nie kochają. Nie dlatego, że nie nadają się na matki, ale dlatego, że ich nikt nie nauczył jak być “dobrą” matką, jak łączyć wychowanie dziecka z codziennymi obowiązkami, pracą, gdzie codzienność ich przerasta z różnych powodów. Bo co to znaczy – być dobrą matką? Czy jesteśmy w stanie przewidzieć, czy bycie matką nas przerośnie, a jak tak to czy będziemy wiedzieli kiedy dokładnie to się stanie? Czy możemy się wcześniej przygotować na codzienność z dziećmi, która przecież nie jest w cale taka łatwa, zwłaszcza wtedy, kiedy nie ma pieniędzy i nie ma się wsparcia w mężu, drugiej osobie? Zwłaszcza wtedy, kiedy męża nie ma całymi dniami w domu. Męża, który spotyka się z innymi kobietami, tymi, które potrafią lepiej o siebie zadbać. Tu dostrzegam świat kobiety, który wymaga “naprawy”, opieki, pomocy ponieważ dostrzegam … matkę, która jest niewidzialna, jednak czuwa na swój specyficzny sposób. Jak nie widzi córki, to jej szuka. Matki, przez którą przebija się światełko matczynej troski. Kiedy Cait wyjeżdża, matka przesyła list do kuzynki, w którym prosi, żeby dziewczynkę przywieść wcześniej, bo chce ją przygotwać do szkoły po wakacjach. Matka, która pisząc list chwali się przyjściem na świat nowego członka rodziny. Matka, która przed wyjazdem daje wskazówki córce, że musi codziennie zmieniać majtki. Matka, która wykonując różne codzienne czynności zaniedbuje nowonarodzone maleństwo pozostawione w pokoju na górze, jednak jak tylko zaczyna płakać idzie do niego i karmi go piersią. Matka, która martwi się o to, że córka jest chora. Matka, która szuka wędrowniczki i angażuje w to całą rodzinę. Matka, która robi dżem z rabarbaru, jak ma rabarbar. Kobieta, która martwi się bo nie ma pieniędzy na ludzi, którzy pomogą im w sianokosach. Matka, która wiesza pranie, jednak nie robi dzieciom jedzenia do szkoły. Kobieta, która przyjęłaby pomoc od kuzynki, ale jej mąż na to nie pozwoli. Zagubiona kobieta w rzeczywistym świecie.
Trzeci świat. Małżeństwo kuzynki. Ciotka i wujek w roli, matki i ojca. Małżeństwo, które boryka się z niewyobrażalną stratą dziecka.
“Wymarzony” świat do którego prowadzi cudowna aleja “idealnych” drzew. Świat do którego Cait nie zabiera nic ze sobą, ponieważ ojciec odjeżdża nie pamiętając o zostawieniu walizki z jej rzeczami. Świat w którym wszystko jest czyste, poukładane. Małżeństwo w którym mąż wykonuje prace przynoszące pieniądze, oraz kobieta, która zajmuje się domem. Taki “idealny” podział ról, który w odpowiednich chwilach się uzupełnia, wspiera, zamienia. Mąż, który jest z jednej strony surowy, a z drugiej, ciepły, troskliwy, opiekuńczy. Mężczyzna, który zachowuje dystans, nie odwracając się, nie wykazując żadnych emocji tylko odpowiadając surowym głosem przed snem – dobranoc. Mąż, który wspiera, dba o żonę biorąc Cait na wieczorny spacer w momencie, jak żona ponownie przeżywa utratę dziecka. Mąż który przytula żonę. Mąż, który zastępuje żonę w obowiązkach opieki nad dziewczynką, w momencie jak ona musi jechać wspomóc rodzinę w trudnych chwilach. Mężczyzna, który stoi nie wzruszony w kuchni i popija poranną kawę jak Cait wchodzi. Mężczyzna, który uczy wędrowniczkę wyrywać się z wodzy i pokazując, że do “idealnego” świata może wracać coraz szybciej, jednak zawsze do tego świata będzie przenikać ciemność, ale wtedy mimo wszystko można poczuć szczęście. Mężczyzna, który potrafi słuchać i rozmawiać z dziećmi. Mężczyzna, który się złości, krzyczy rozkazującym tonem mówiąc do żony, że muszą jechać do sklepu i kupić Cait jakieś ubrania, bo nie można jej przez cały czas ubierać w chłopięce ciuchy. Mężczyzna, który krzycząc wypomina Cait, że rodzice nie nauczyli jej myć się. Mężczyzna, który tworzy “tajemnice” z wędrowniczką dając jej ciastko. Mężczyzna, który uczy Cait za pomocą opowieści o źrebaku, który został wyrzucony na brzeg morza. Koń leżał długo wyglądając jakby konał, jednak w pewnej chwili zerwał się tak jakby mu nic nie było. Można wyłamać drzwi i z tego wyjść. Mężczyzna, który kłamie żonę, że nie może wziąć dziewczynki na farmę, bo teraz wykonuje trudne prace. Mimo tego, że to kobieta odgrywa bardzo ważną rolę w scenach z Cait to właśnie mężczyzna buduje z dziewczynką bardzo silną, niewidzialną nić mocno ich łączącą, jak nić między ojcem, a córką. To mężczyzna pozwala Cait mówić, słucha ją i odpowiada. Słucha, ale czy na pewno słyszy? To mężczyzna zabierając ją na plażę opowiada ciekawe historie, patrzy w tą samą stronę i dba o to, żeby nie zmarzła. Mężczyzna, który zanurzony w swoich myślach, swojej pracy zapomina na farmie o dziewczynce.
Małżeństwo w którym żona nie ze wszystkim daje sobie radę, jednak ma wsparcie, które pomaga jej wejść na drogę dostrzegania innych. Widzę dwie strony. Jedna religijna, która wymusza na kobiecie dbanie o innych, wypytywanie się o zdrowie matki dziewczynki, chęć pomocy finansowej i drugą stronę, w której ból po stracie dziecka nie pozwala do końca “zobaczyć” Cait jako dziewczynki. Żona, która jest ciepłą, miłą, religijną kobietą. Żona, która dba o innych. Kobieta, która ma w sobie dużo matczynego ciepła. Kobieta, która zmywa brud z dziewczynki i uczy ją myć się. Kobieta, która dba o relacje mężczyzna – Cait, proponując mężowi żeby wziął ją do obowiązków przy pracach na farmie, czy też przed spaniem zawsze informując męża, że Cait idzie już spać. Kobieta która odkrywa rano, że dziewczynka zmoczyła łóżko, jednak udaje, że nic się nie stało, bo to ona dała jej mokry, stary materac. W kolejnych dniach widząc suchy materac, zdaje sobie sprawę, że wystarczyło dać dziewczynce uwagę, aby więcej się to nie powtórzyło. Kobieta, jak każdy z nas ma chwile załamania, ale potrafi przyznać się do błędu. Potrafi przeprosić. Kobieta, która kłamie i nie dostrzega tego, że Cait chodzi ubrana w chłopięce ciuchy, mówiąc jej, że są to ich stare rzeczy. Kobieta, która miała problem z alkoholem i nadal czasami sięga po ten alkohol. Tak jak ojciec Cait, który ma problem z nałogiem – paleniem, hazardem, może i kobietami. Kobieta, która w matczynej intuicji wyczuwa zagrożenie Cait jak wpadła do studni. Kobieta, która mówi, że w domu u niej nie ma tajemnic, jednak sama je tworzy nie mówiąc o tym, że Cait mieszka w pokoju ich syna, który zginął topiąc się w szambie. Kobieta, która stara się być idealna, ale czasami popełnia błędy.
Jednak w tym “idealnym”, jasnym świecie w którym pojawia się wędrowniczka, w momencie w którym wuj oddaje się swoim myślom podczas wykonywania swoich obowiązków na farmie, sprząta stanowiska do dojenia krów, nagle znudzona wędrowniczka oddala się. Mężczyzna wpada w panikę i zaczyna jej nerwowo szukać nawołując. Po pewnym czasie znajduje ją trzymającą w ręku zmiotkę. Mamy tutaj sytuację w której dziewczynka chciała tylko pomóc mężczyźnie przy pracach, jednak on tracąc ją z oczu bardzo się zdenerwował, ponieważ tak najprawdopodobniej stracił syna – stracił go z oczu. Sytuacja ta pokazuje, że nawet jakbyśmy bardzo chcieli to nie jesteśmy w stanie zapewnić dzieciom 100% uwagi. I tu na pomoc w wyjaśnieniu tego przychodzi kolejny moment, w którym następuje zamiana ról – kobieta zastępuje męża, który musi jechać pomóc rodzinie. Mimo tego, że ciotka prosi Cait, żeby na nią zaczekała w domu aż skończy, dziewczynka chcąc jej pomóc idzie sama do studni po wodę. Wpada do niej. Ciotka wyczuwając intuicyjnie, że coś się stało biegnie sprawdzić czy wszystko jest ok. Znajduje Cait całą mokrą. To “zaniedbanie” powoduje, że dziewczynka nie może w tym dniu jechać do domu chora, więc musi zostać dłużej, żeby dojść do siebie. Widzę świat religijny, który mierzy się ze światem rzeczywistym. Świat w którym kłamstwo jest grzechem, jednak to ono wraz z tajemnicami prześcigają się nawzajem. Śmierć osoby z rodziny, gdzie na stypie mimo wielkiego zgiełku słychać rozmowę nad trumną ciotki z dziewczynką. Rozmawiają o modlitwie, gdzie Cait twierdzi, że mimo tego, że mężczyzna nie żyje to się modli, bo ma złożone ręce i zawinięty różaniec dookoła rąk. Religia tak bliska niebu przeplata się ze śmiercią. Cait siada koło jakiegoś mężczyzny, który daje jej się napić alkoholu. Dziewczynka po łyku mówi, że jej to nie smakuje, więc mężczyzna nalewa jej kompotu do kubka. Kolejny moment, w którym mimo tego, że ciotka, która opiekuje się dziewczynką, stoi tuż obok, dziewczynka za namową obcego mężczyzny robi coś, czego zrobić nie powinna. W tym “idealnym” świecie Cait dostrzega “wady” w momencie jak na farmie wuj karmi cielaka, któremu podaje się mleko z proszku tylko dlatego, że mleko od krowy się sprzedaje, albo samemu pije. Myślę, że fantastycznym odniesieniem do tej rozmowy jest moment, w którym “niewidzialna” matka karmi syna piersią, a nie mlekiem w proszku. Do “idealnego” świata przenika świat nieidealny. Cait idzie ze stypy z kobietą do jej domu, w którym ma bawić się z dziećmi. Kobieta po drodze wypytuje o ciekawostki związane z ciotką typu co dodaje do ciasta – masło, czy margarynę? Niewinna rozmowa podczas której przemycają się do rozmowy treści, które nie są przyjazne dla dziewczynki, ponieważ odkrywa ona, że ciotka, która twierdzi, że nie ma u niej w domu tajemnic, kłamie.
Czwarty świat. Niedostrzegalność.
Obejmując myślami całość filmu zauważam niedostrzegalność wydobywającą się z każdej strony. Matka, która nie musi widzieć dziecka, żeby zaspokoić swój “głód bezpieczeństwa” jakie trzeba mu dać. Cait schowana pod łóżkiem, w momencie jak matka stoi przy łóżku mówiąc o tym, że wie, że gdzie jest ona schowana bo zostawiła ślady z błota na podłodze. Jednak nie zagląda pod łóżko. Nie próbuje spowodować żeby dziewczynka wyszła spod łóżka. Zostawione maleństwo na górze w pokoju, które odzywa się jak czegoś potrzebuje. Ojciec, który nie dostrzega potrzeby pomocy, wsparcia u zaniedbanej żony, która nie radzi sobie równocześnie z opieką nad gromadką dzieci, codziennymi obowiązkami domowymi, oraz gospodarstwem, które daje im jedzenie. Może gdyby matka była zauważona, miała wsparcie, byłaby odciążona z obowiązków byłoby inaczej?
Cisza przemawiająca przez niedostrzegalność Cait, która wydawałoby się krzyczy. Słowa wuja – “Nie musisz nic mówić. Człowiek przegapia wiele okazji, żeby nic nie powiedzieć. I przez to wiele traci.” – są ważną częścią tego filmu, odnoszącą się do ciszy, jednak nie zapominajmy o tym, że … człowiek przegapia także wiele sytuacji w których mógł coś powiedzieć, a nie powiedział. I przez to także wiele stracił. Do tego wypowiedziane słowa nie zawsze są usłyszane, zrozumiane. Dlatego też słowa wuja są tak ważne dla tego tytułu, który sugeruje nam zupełnie inną cichość, taką, która związana jest z mówieniem tyle ile się potrzebuje, zwłaszcza wtedy, kiedy jest słyszana.
Ciotka i wujek, którzy rozmawiają z Cait, odkrywają przed nią cząstkę świata, którego pragnie dziewczynka, jednak czy na pewno ją słyszą? Ciotka która Cait ubiera w chłopięce ciuchy i nie dostrzega, że to dziewczynka. Rozmowa na plaży z wujem. Na początku na ciemnym morzu, widać w dali dwa światła statków. Tak jak światełko, sugerujące dwie osoby – ciotkę i wujka – którzy są dla dziewczynki jak światło w ciemności. Wychodząc z plaży, wydawałoby się, że jest coś więcej, że coś zaiskrzyło, zatrzymują się i nagle Cait patrzy w kierunku morza dostrzegając już trzy światła. Zwraca uwagę wujowi pokazując je, jednak on niewzruszony mówi – trzy światła – i idzie dalej. Nadal mimo rozmowy, opiekuńczości jest niedostrzegalna. Niedostrzegalność związana z wiekiem, w momencie gdy kobieta, która zabiera Cait do swojego rodzinnego domu ze stypy, wypytuje ją o to czy ciotka pije, można by było powiedzieć, że robi to z troski, jednak z drugiej strony mówi jej o problemach ciotki z alkoholem. Ta cała niedostrzegalność pcha nas w obraz filmu mówiącego tylko o czerni i bieli. O jasnych i ciemnych stronach życia rodzinnego. O miłości i jej braku. Jednak dla mnie ten film ma o wiele głębsze znaczenie, tym samym ma odcienie szarości. Pokazuje nie tylko cisze dziewczynki, Cait. Pokazuje jak cisza przenika i przeradza się w niedostrzegalną cisze jej matki. W niedostrzegalną cisze wujka i ciotki.
Zakończenie filmu jest momentem przełomowym. Z jednej strony mamy wuja stojącego przy oknie w pokoju syna, którego podgląda Cait, z drugiej strony mamy wjazd kamery na tapetę na ścianie, na której widzimy wydobywający się biały dym z pociągu, który ma kształt chmury, oraz mężczyznę stojącego przy płocie, patrzącego na przejeżdżający pociąg. Chmury na które patrzyła Cait, które za każdym razem były inne, zmienne. Jest to scena odnosząca się z jednej strony do tematu rozstania, separacji, pożegnania Cait, która musi wyjechać. Łącząca świat wuja wraz ze światem dziewczynki. Z drugiej strony mamy odniesienie do relacji ojca z dzieckiem oraz ról, jakie odgrywają w życiu rodzinnym. Taki pociąg oznaczający życiową podróż, zmiany, które są codziennością. Odjeżdżający pociąg odzwierciedla akceptację zmian i przemijania. Ten moment jest połączony ze sceną w której Cait biegnie za odjeżdżającym samochodem wujka i cioci. Wędrowniczka wybiega z domu przez otwartą furtkę, jak koń, który wybiega ze stajni tratując drzwi. Koń, który reprezentuje wyzwolenie i ucieczkę spod kontroli. Biegnie tym razem z uczesanymi włosami. W słońcu, wśród równo przyciętego żywopłotu, patrząc już w nie górę, nie w dół, ale prosto przed siebie. Dobiega do zamykanej przez wuja bramy, ale bramy, której jedno skrzydło jest takie jak w zagrodzie dla koni. Przejście przez tą otwartą bramę przypominającą zagrodę dla koni, to próba zamknięcia Cait w ciemnym świecie, ale otwarte skrzydło wskazuje na to, że ta próba zamknięcia się nie udaje. Nie udaje się zamknąć “konia”. To skrzydło się zostaje otwarte i się nie zamyka. Wuj zatrzymuje się i Cait wpada w jego objęcia. Tak jakby znalazła wsparcie i bezpieczeństwo. Widzimy dwa światy i stojących pośrodku nich Cait w objęciach wuja. Z jednej strony mamy samochód w promieniach słońca, w którym siedzi zapłakana ciotka, a z drugiej strony mamy matkę, której nie ma. Z jednej strony mamy wuja, który mocno przytula Cait, otacza ją ciepłem, z drugiej strony mamy ojca Cait idącego ciemną drogą w której panuje chaos w otaczającej go roślinności. Dwa światy, dwa różne życiowe wybory, a Cait stojąca pośrodku, uczesana, ubrana w czystą, żółtą jak słońce sukienkę, reprezentuje moment decyzyjny. Cait dostrzega idącego w ich kierunku ojca. Wypowiada słowa, które zauważają ojca mówiąc i patrząc na niego – Tata. I nagle słowa te zmieniają się w … Tato. Trzyma w ramionach “idealnego” ojca, jednocześnie patrząc na tego prawdziwego. Dla mnie jest to moment w którym, cisza zostaje przerwana. Przemiana słów “Tata” w “Tato” odzwierciedla zmiany w relacji z ojcem, może przyjęcie go takim, jakim jest. Cisza, która zostaje przerwana, zamieniona na nowy etap w komunikacji i zrozumieniu między Cait, a jej ojcem.
To co co mnie wręcz zaskoczyło na tym spotkaniu, to różnica w odbiorze filmu między mną, a osobami na seansie. W sumie jak teraz sobie myślę, to tak jak w samym filmie. Pojawiły się dwa światy. Jeden widziany oczami psychologów, terapeutów siedzących na sali, którzy śmiało, bez żadnego skrępowania, czy też mrugnięcia okiem mówili o matce, która w ich rozumieniu nie kocha Cait. Widzieli ciemność dotykającą Cait. Śmiali się z jednego z uczestników rozmowy, który trochę nieumiejętnie, ale swobodnie wyraził swoje zdanie, swoje odczucia, swoje myśli, jednak odmienne od ich zdania. I drugi świat, mój widziany sercem dopięty do szczegółów. Jasna strona w której świeciło słońce i dostrzegałam niedostrzegalność, słyszałam niesłyszane. A może i nie … jednak serce mi pękło dopiero wtedy, kiedy zaraz po seansie padły słowa – matka, która nie kocha. Siedziałam i się zastanawiałam, czy ja do tego ich świata pasuje … czy jest jakakolwiek spójność między nami? Czy się na to zgadzam, żeby osoby, które reprezentują taki zawód z taka lekkością oceniały? Nadal ciężko mi wejść w ten świat, w którym z taką łatwością, swobodą padają takie słowa, które niesamowicie ranią. Słowa, które uderzają bardzo mocno. To takie słowa, w których zdanie z filmu “Cicha dziewczyna” ma ogromne znaczenie – “Człowiek przegapia wiele okazji, żeby nic nie powiedzieć. I przez to wiele traci.” Takie słowa wypowiedziane w przypadku psychologów, psychoterapeutów tracą nie tylko oni, ale i Ci, do których te słowa zostają skierowane. Na spotkaniach SupeBizWizjach często podkreślam, żeby patrzeć sercem, nie oczami, bo one nie pokażą nam wszystkiego. Słuchać sercem, nie uszami, bo one nie pozwolą nam usłyszeć wszystkiego.
Dla mnie film ma bardzo głęboki przekaz. Oceniając innych jedynie na podstawie powierzchownych obserwacji, tak jak zakładamy, że matka nie kocha, bo ma problemy z ogarnięciem codziennych obowiązków, łatwo zapomina się o tych głębszych motywacjach i kontekstach. Praca nad zrozumieniem innych, zwłaszcza w kontekście psychoanalizy biznesu, pozwala mi na budowanie bardziej wspierającego i zrównoważonego środowiska. Oceniajmy mniej, zrozumiejmy więcej, a być może odkryjemy, że tam, gdzie widzimy problemy, brak miłości, kryją się ukryte historie, których nie jesteśmy w stanie dostrzec na pierwszy rzut oka.
Mamy tutaj dwa światy finansowe, które przyczyniają się do moich jeszcze głębszych przemyśleń. Jeden świat zagubionej matki, która musi sama ogarniać wszystko to co wiąże się z budowaniem rodziny, która nie ma wsparcia w mężu tym samym nakładające się zapewne problemy z jej dzieciństwa, oraz spora gromadka dzieciaków powodują, że nie ma czasu zarabiać pieniędzy, potrzebnych do codziennego funkcjonowania. Jednak mimo wszystko jak ma z czego, to robi dżem dla dzieciaków, którego nigdy wcześniej nie jadły. Karmi małe dziecko piersią zamiast dać mu butelkę z mlekiem. Z drugiej strony mamy małżeństwo, które się wspiera i które ma fundusze na rzeczy, których brakuje drugiej rodzinie. Jednak jakim kosztem? Kosztem dawania cielakowi mleka z proszku, bo mleko od matki się sprzedaje. Dość ciekawa wymiana bliskości matki i “dziecka” na pieniądze. Badanie tematu zarabiania pieniędzy z tej perspektywy, oraz wpływu pieniędzy na nasze życie, nasze zaburzenia dzięki temu filmowi, powoduje, że pojawiają się przede mną nowe horyzonty nad którymi zapewne pochylać się będę przez najbliższe dni.
Na zakończenie artykuły, który jest najdłuższym tekstem jaki do tej pory napisałam, powiem tak …
patrząc sercem dostrzegajmy to co niedostrzegalne, sercem próbujmy usłyszeć to co nieusłyszane …
Dotrwałaś do końca to chcę Ci bardzo podziękować za poświęcony czas na czytanie moich przemyśleń przepełnionych doświadczeniami. Jeżeli uważasz, że ten temat jest przydatny dla Ciebie lub Twojej firmy, będzie mi miło jak zostawisz swoje myśli w komentarzu, dzięki czemu będziemy mogli na ten temat porozmawiać. Możesz też napisać do mnie wiadomość, albo zadzwonić. Dane kontaktowe znajdziesz w zakładce – kontakt.
Przesyłając ciepłe myśli 🫶 …
To pisałam ja Aga z LaDetre