Jak nie prowadzić kont w social media? czyli dlaczego warto zastanowić nad tym co publikuje się w sieci?
W tamtym roku zadzwoniła do mnie znajoma. Prosiła o pomoc, ponieważ koleżance jej córki, mama zabrała telefon i spuściła lanie, za to, że korzysta z SM. Sprawa powiedzmy jest dość delikatna, ponieważ w grę wchodzi przemoc, która nie była głównym tematem spotkania z ową mamą. (od razu uprzedzam, sprawy prawne związane z przemocą też były na tapecie i zostały wdrożone odpowiednie kroki) Zostałam poproszona o rozmowę z kobietą, która stwierdziła, że jej córka w SM robi rzeczy, których nie powinna robić np znęca się psychicznie nad niepełnosprawnymi, pokazuje różne części ciała, jest wulgarna, należy do grup hejtujących itd. Podczas rozmowy okazało się, że kobieta wykupiła sobie szkolenie online o hejcie i cyberprzemocy stosowanej przez młodzież i na tej podstawie wywnioskowała, że jej córka, która korzysta z SM robi dokładnie to samo co było pokazywane na tym szkoleniu. Poprosiłam żebyśmy przeglądnęły profile córki. Okazało się, że nie ma na nich nic o czym ona mówiła. Do tego za zgodą córki zajrzałyśmy w pierwsze wiadomości ze znajomymi i tutaj także okazało się, że nie ma w nich ani przekleństw, ani treści o których ona mówiła. Sprawdziłyśmy jeszcze grupy do jakich ona należy i … okazało się, że to była tylko jej historia stworzona przez to co widziała na szkoleniu. Rozmawiałam z córką o tym jak działa przestrzeń internetu, jak powinna się w różnych zagrażających jej sytuacjach zachować, oraz omówiłyśmy temat jej bycia online. Rozmawiałam z mamą, powiedziałam jej o metodach w których ona będzie spokojna, że córka nie robi nic złego, oraz o tym, że rozmowa jest podstawą i zapobiega nieporozumieniom, kłótnią itd. Nie zapomnę łez matki spływających po policzkach i jej poczucia ogromnego wstydu, żalu, który we mnie dość mocno przeniknął. Matce było tak strasznie głupio … Siedziałam i patrzyłam jak zapłakana matka przeprasza córkę. Pisząc to … echhh
a
to wszystko przez to, że kobieta nie zna się na dzisiejszej technologii, więc zaufała osobie z tytułem, która mówiła, że dzieci w tych całych internetach stają się demonami, że rodzice muszą ich kontrolować, a jak nie kontrolują to muszą zakazywać, karać bo i tak te całe zakazy nie działają, bo dzieci wiedzą jak je obchodzić.
Po wszystkim postanowiłam zakupić to szkolenie. Chciałam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Szczerze powiem, że szkolenie mnie wywaliło z butów! Z taką dawką treści, która nie powinna się znaleźć na żadnym szkoleniu z uświadamiania jak korzystać z przestrzeni internetu, czy też jak zapobiegać zachowaniom ryzykownym u dzieci i młodzieży, czy też w ogóle na jakimkolwiek szkoleniu, nigdy się jeszcze nie spotkałam, a analizowałam naprawdę sporo różnych szkoleń. Z treści dowiedziałam się, że – dzieci to demony, które tylko czekają na kontakt ze światem wirtualnym, żeby komuś przywalić, znęcać się nad kimś, pokazać tyłek itd. do tego znają tajemne sztuczki, które wykorzystują bo rodzice nie znają się na internetach, mają w nosie to co oni robią, a sam autor jest mocno pokrzywdzony, ponieważ nie spodziewał się, że jak będzie oficjalnie demonizował zachowania dzieci i młodzieży, że jak będzie wyciągał rozmowy z grup wraz z danymi użytkowników to, że będzie miał negatywny od nich odzew. Takie treści naprawdę nigdy nie powinny się pojawiać na żadnym szkoleniu, jednak rozumiem chęć zarobku, tym samym stosowanie chwytów, które mają innych szokować. Naprawdę nie tędy droga. Powinniśmy uświadamiać, ale nie w taki sposób, w którym nasyła się rodziców na dzieci. Jak widać na tym co wcześniej opisałam takie treści wyrządzają innym krzywdę. Warto zdawać sobie z tego sprawę.
Kolejny przykład dotyczy porad psychologicznych dawanych za pomocą postów w SM. Jakiś czas temu natknęłam się na post w którym była „porada” dla osób, które są hejtowane. Według autorki najlepszym sposobem na radzenie sobie z hejtem jest zostawienie takiego komentarza, nie kasowanie go i przepracowanie tego tekstu samemu, danie sobie czasu na tzw przetrawienie hejtu. Niby nie ma w tym nic dziwnego, jednak z własnego doświadczenia wieloletniej pracy z osobami hejtowanymi mogę powiedzieć, że nie ma na hejt jednego szablonu według którego powinniśmy iść. Każdy z nas reaguje na poszczególne zdania inaczej, każdy z nas inaczej odbiera komentarze, każdy z nas zdanie, słowo jest w stanie zrozumieć inaczej, ponieważ słowo czytane opiera się nie tylko na tym co autor miał na myśli. Zresztą na spotkaniach z młodzieżą, jak poruszam temat hejtu, wykonujemy ćwiczenia np związane z czytaniem różnych komentarzy. Czy też na spotkaniach w programie ChOP™, SuperBizWizji™ dokładnie widać, że za każdym razem na hejt reakcja jest zupełnie inna i nie da się zastosować jednego, uniwersalnego szablonu. Są takie osoby, które przejdą objętnie koło komentarza, który krytykuje np wygląd, są tacy, którzy komentarz mimo tego, że nawet nie jest krytyczny, odbiorą jako hejt, czepianie się itd. Nasza reakcja na to co się dzieje w świecie online jest naprawdę uzależniona od wielu czynników, nie tylko związanych z odbieraniem słów, zdań i nawet jak ktoś mówi, że on by tak i tak zareagował, to w danym momencie reakcja jest zupełnie inna niż ta którą wcześniej opisał. Ale … załóżmy, że zdecydowana większość z nas jest w stanie sobie poradzić z hejtującym komentarzem, to myślę, że warto wziąć pod uwagę fakt, że to jednak większość, a nie wszyscy, co oznacza, że są osoby, które sobie z tym nie poradzą. Jestem całym sercem z osobami, które są słabsze i jestem za tym, że powinniśmy je chronić i dbać o nie najbardziej. Praca z osobami, które doświadczyły hejtu, albo nawet negatywny komentarz odebrały jako hejt, czy też jakąś publikację w której nikt o nich nawet nie wspominał odebrały jako atak na ich firmę, mogę powiedzieć, że zawsze kończy się tak samo … bardzo nerwowymi reakcjami, kłótniami rodzinnymi, brakiem snu, trudnościami z kontrolowaniem własnego samopoczucia, strachem, lękiem. Osoby takie nie mogą wykonywać codziennych obowiązków czasem nawet tygodniami, czują smutek, boją się spotykać ze znajomymi, wycofują się z życia społecznego, wyżywają się na innych, nie kontrolują swojego zachowania, sięgają po używki itd. Znam przypadek w którym dziewczyna zrezygnowała z realizacji planów życiowych tylko dlatego, że negatywnie zareagowała na komentarz pod jej postem tzw „dobrej koleżanki”. Mogłabym naprawdę długo opisywać skutki próby szablonowego podejścia do hejtu. Jednak jest jeszcze temat samych psychologicznych porad zostawianych w SM.
Klika lat temu pracując z psychologiem dowiedziałam się, że psychologa nie powinno być w przestrzeni internetu ze względu na dobro pacjentów. To samo miałam powiedziane już na pierwszych zajęciach psychoterapii psychoanalitycznych. Jednak z tego co widzę zdania są mocno podzielone. Jedni mówią, że nie ma w tym nic złego, inni twierdzą, że jest inaczej. Ja stanę pośrodku i pokażę „zaplecze” tego co jest publikowane. W sieci pojawiły się oprócz psychologów, osoby borykające się z różnymi zaburzeniami psychicznymi opowiadając o wizytach u psychologa, oraz o metodach np radzenia sobie z różnymi stanami emocjonalnymi. Post celebrytki, która mocno jest promowana przez jedną z TV, pojawił się jakiś czas temu. W poście tym pokazuje ona jak radzi sobie z natarczywymi myślami. Pokazała jak bierze do ręki kostki lodu i mówi, że teraz czuje zimno na skórze tym samym nie myśli już o rzeczach o których nie powinna myśleć. No i tutaj w sumie można by było pomyśleć, że nie ma nic do czego można się „przyczepić”, jednak zeszłam do komentarzy, a tam …
- u mnie już to nie działa!
- ja radzę sobie z takimi myślami tnąc się i skupiając się na krwi, która ciepła wydobywa się spod skóry.
- jak się tnąć, żeby odciągnąć myśli, ale się nie zabić?
itd. do momentu aż pojawia się cała instrukcja, gdzie się ciąć, jak, czym …
Zgłoszenie postu nic nie dało, treść według osób sprawdzających nie jest szkodliwa.
Musiałam zrobić przerwę …
Doświadczanie takich rzeczach wywołuje u mnie dość duże emocje, zwłaszcza, że jak jakiś czas temu, powiedziałam o tym psychologom podczas jakiejś rozmowy na Clubhouse to usłyszałam, że się czepiam, podając skrajne przypadki, a takie posty robią wiele dobrego dla innych. Powiem tak … przechodzimy obok takich sytuacji obojętnie dopóki one nas nie dotkną bezpośrednio. Często w takich sytuacjach pokazuję z każdej strony jak działa tzw dylemat zwrotniczego, w którym należy podjąć decyzję zwrotniczego, jak ma pokierować pociąg pędzący z góry. I tak wiem, jestem cholernie dziwna. Uważam, że jeżeli to co publikujemy w sieci może wyrządzić krzywdę chociaż jednej osobie, to nie powinno być w ogóle publikowane. Zresztą jeden temat może być „ugryziony” z różnych stron, a wśród nich są bezpieczne strony dla wszystkich. Takie rzeczy są publikowane dla atencji, one się sprzedają, jeżeli dołożymy do tego specjalistów, którzy takie rzeczy publikują to mamy „paczkę” która jest otwierana przez różne osoby, bo inni to robią to ja też to zrobię. To my dorośli, jeżeli jesteśmy w świecie wirtualnym powinniśmy dawać przykład młodszym, którzy nas naśladują i jeżeli my przekraczamy granice, oni też będą.
Kolejnym przykładem jest publikowanie „ciekawych” wypowiedzi zebranych podczas sesji terapeutycznych przez psychologów. Takim przykładem są teksty dzieci podpisane imieniem i wiekiem dziecka. To jest taki idealny przykład tego jak nie prowadzić kont w social media. Zawsze byłam przekonana, że ogarniam różne tematy rozumiejąc działania innych, jednak tutaj muszę powiedzieć, że chyba mi się wydawało, ponieważ to co zrobili nie mieści się w mojej głowie zupełnie i nie potrafię tego ogarnąć. Teksty brzmiały np tak … „Moja mama mnie nie rozumie, nie słucha co do niej mówię” – Ania 5 lat, „Moi rodzice na mnie krzyczą” – Antoś 6 lat, „Mama mnie zbiła i nie pozwoliła wyjść pobawić się z koleżankami” – Zosia lat 7 itd. I tutaj także można powiedzieć, że przecież tajemnicy nie zdradzili, jednak … robi się pod górkę, jak przedstawiony tekst dotyczy Antosia 6 letniego o nazwisku X, ale Antoś Y także przychodzi na terapię i jego mama, tata zobaczą takie teksty, których ich dziecko nie powiedziało, a oni będą przypisywać tekst do niego. Do tego jeżeli nawet założylibyśmy, że imiona i wiek są wymyślone, to czy puszczając takie rzeczy w przestrzeń internetu, ktoś nie może skojarzyć tekstu z własnym dzieckiem, które chodzi do psychologa? A jeżeli może skojarzyć to warto się zastanowić jaka będzie reakcja rodzica? Czy na pewno rodzic, który skojarzy tekst ze swoim dzieckiem nie zareaguje przemocą w stosunku do dziecka? Tak w ramach przypomnienia, statystyki z 2022r … liczba małoletnich, co do których istnieje podejrzenie, że są dotknięte przemocą to prawie 11 tys. I to są statystyki zgłoszeń, a wracając do skatowanego Kamilka i innych dzieciaczków, wiemy, że ta grupa jest na pewno o wiele większa jak weźmiemy pod uwagę dzieciaczki które doświadczają przemocy, ale nie ma na to żadnych zgłoszeń. No i dochodzimy po nitce do kłębka, czyli do momentu w którym warto się zastanowić czy takie działania nie nadszarpną zaufania do psychologów? Czy rodzic, który widział takie teksty „fruwające” w internetach będzie w stanie zaufać psychologowi i zaprowadzi do niego swoje dziecko, które potrzebuje pomocy? Czy rodzic nie będzie się obawiał, że teksty jego dziecka także będą fruwać wszędzie? No i tutaj wchodzimy na drogę prowadzącą nas do tworzenia historii, które nie istnieją, jednak o tym napisze innym razem.
Do tego wszystkiego osoba działająca na tym profilu z tekstami dzieciaczków u psychologa kasowała wszystkie komentarze, które nie szły w tym samym kierunku co oni i nie były pochlebne. Nawet kasowane były komentarze, które w bardzo delikatny sposób zwracały uwagę na to, że takie rzeczy nie powinny być publikowane. Zostawiane za to były wszystkie wychwalające komentarze, w których wręcz krzyczano, że o takich rzeczach powinno się głośno mówić. I tutaj znowu mamy dość szeroki, ale jakże fascynujący temat związany z tworzeniem bańki nie tylko informacyjnej.
No i wracamy do początku … czyli do tego czy warto usuwać komentarze, czy odróżniamy krytykę od hejtu i czy potrafimy sobie poradzić z negatywnym odbiorem tego co tutaj publikujemy.
To jest tylko maleńka część tego na co się natykam w przestrzeni online i powiem szczerze, że bardzo dobrze rozumiem chęć wybicia się, zarabiania, oklasków itd jednak to wszystko powoduje, że „strzelam sobie w głowę” … i że docelowo w momencie jak stanie się tragedia, autor powołuje się na „chorobę” tzw „JaTylko” napisałem, powiedziałem, nagrałem … albo „JaNie” wiedziałem, chciałem … Słyszeliście już o niej? Ja nie raz się na nią natknęłam np w momentach jak osoby, które stworzyły „wyzwania” dla żartów, a pojawiły się osoby, które wzięły to na poważnie (zazwyczaj dzieciaczki) i straciły zdrowie, albo nie przeżyły …
Trochę się rozpisałam, chociaż ograniczałam się dość mocno, żeby nie podawać zbyt dużej ilości przykładów. Dlatego już na koniec powtórzę …
warto się zastanowić przed publikacją treści w przestrzeni internetu, jak prowadzić konto w social media i czy na pewno to co chcemy powiedzieć nie zaszkodzi słabszym …
Przesyłam ciepłe myśli.