Co mogę oczekiwać od innych …
Czy w ogóle mogę cokolwiek od kogokolwiek oczekiwać?
Żyjemy w czasach, gdzie z większości zakątków internetu słyszę – nie spełniaj oczekiwań innych! Bądź sobą! Bądź autentyczny!
czasami także czytam …
Chcesz budować relacje z klientem weź pod uwagę jego oczekiwania!
Chcesz nauczyć się sprzedaży to weź pod uwagę oczekiwania klientów!
no więc jak to jest? Co mogę oczekiwać od innych? A może nie powinnam nic oczekiwać od nikogo? Klient może oczekiwać od firmy, a odbiorcy już od osób publicznych nie mogą nic oczekiwać?
Kto i kiedy decyduje o tym czy mogę oczekiwać? Kiedy i co mogę oczekiwać? Od kogo mogę oczekiwać, a od kogo nie?
Dość dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że zdecydowana większość przestrzeni internetu przesiąknięta jest emocjami, ponieważ emocje … się sprzedają w tym “dobrym”, chociaż niestety coraz cześciej tym “złym” wydaniu. Jednocześnie pamiętam o tym, że to właśnie te emocje, nie pozostają obojętne dla naszej psychiki, zwłaszcza w tych grupach najsłabszych – dzieci, młodzież – dla których autorytet staje się wzorcem do naśladowania, a dodatkowo to wszystkie oczekiwania niosą za sobą jakieś skutki.
Dla mnie oczekiwania to takie wyidealizowane marzenia, które są realne do spełnienia, albo całkiem niemożliwe, wręcz oderwane od rzeczywistości.
I tak np. dzisiaj od rana pada. Zapowiadają, że będzie cały dzień padać, czy mogę oczekiwać że zaraz chmury się rozejdą i zaświeci słońce? Oczywiście, że mogę, jednak wiem, że tak się nie stanie, przynajmniej w tej chwili, więc jedyne co mogę oczekiwać od takich oczekiwań to wkurzenie się na pogodę, która jest teraz za oknem.
Czy mogę oczekiwać od męża, że będzie miał długie, lśniące włosy? W sumie to mogę, bo kto mi niby zabroni. Jednak jeżeli mąż spełni moje oczekiwania to będzie czuł powiedzmy dyskomfort w codziennej pielęgnacji włosów, a po drugie moje oczekiwania są nierealne, ponieważ ich nie ma, goli głowę na gładko. Docelowo, gdyby mógł je spełnić to będzie czuł się nieszczęśliwy, tym samym ja będę nieszczęśliwa, że koło mnie stoi osoba bliska mojemu sercu, która jest nieszczęśliwa. Do tego jestem świadoma tego, że on także może w takiej sytuacji oczekiwać ode mnie, że ja np ogolę głowę na gładko.
Czy mogę oczekiwać od męża, że będzie chodził na codzień w garniturze? Oczywiście, że mogę, jednak tak jak w przypadku powyżej, jeżeli wiem, że nie lubi chodzić w garniturach, to docelowo będzie czuł się nieszczęśliwy, tym samym ja będę się czuła nieszczęśliwa. No i jeżeli ja mam oczekiwania w stosunku do jego ubioru, to dlaczego on nie miałby mieć oczekiwań w stosunku do mojego?
Nikt mi nie może zabronić tego, że będę od kogoś coś oczekiwać, jednak dobrze wiem, że to zazwyczaj nie ma sensu, ponieważ skutki tych oczekiwań niezależnych ode mnie wrócą i docelowo uderzą we mnie.
Z tego co zauważyłam, to często zazwyczaj osoby wypowiadające się na ten temat, nie rozdzielają oczekiwań, zwłaszcza w przypadku aktorów, celebrytów, osób publicznych, polityków itd. na:
Oczekiwania w sferze publicznej – to takie powiedzmy reguły, zasady, którymi dobrze by było się poruszać dla dobra innych, zwłaszcza biorąc pod uwagę grupy najsłabsze (dzieci, młodzież, osoby słabe psychicznie) narażone na powielanie konkretnych zachowań, czy też przewagę w mocy uderzenia skutków ubocznych.
Oczekiwania w sferze prywatnej – dotyczą oczekiwań płynących od najbliższego otoczenia (rodzina, partner/ka, przyjaciele, znajomi itd).
Dodatkowo uważam, że oczekiwania to dość złożony temat, dlatego …
Patrzę na to z perspektywy przykładów wziętych z życia online:
- Osoba zajmująca się szkoleniem liderów publikuje artykuł na temat pewności siebie. Pojawiają się komentarze. Jeden dość mocno odstaje od reszty. Jest napisany w bardzo grzecznym tonie, jednak wiążąc go z tematem publikacji odczytać możemy jako “specjalnie prowokacyjny”. Pojawia się odpowiedź autora, która świadczy o niezrozumieniu komentarza, a do tego jest powiedzmy … lekkim zaprzeczeniem tego, co zostało poruszone w publikacji, więc komentujący odpowiedział cyt. “(…)nie takiej odpowiedzi oczekiwałem(…)”. Na to pojawia się odpowiedź autora, która brzmi “(…)nie jestem tutaj po to aby spełniać Pana oczekiwania (…)”
I tutaj pojawia się pytanie …
Czy od szkoleniowców powinniśmy oczekiwać, że będą stosować u siebie w konkretnych przypadkach metody z jakich polecają korzystać uczestnikom swoich szkoleń?
- Sporo informacji można w dalszym ciągu przeczytać, na temat hejtującej odpowiedzi przez znaną osobę na komentarz/hejt odbiorcy (profil prywatny podpisany imieniem i nazwiskiem) pod wpisem na FB. Pojawiły się głosy, które wspominają o tym, że tak nie powinno się traktować swoich odbiorców, jednak ku mojemu zaskoczeniu, w dalszym ciągu pojawiają się głosy pochlebnie wypowiadające się na temat takiego zachowania w stosunku do znanej osoby. Tłumacząc to zachowanie, wspomina się dość często między innymi o oczekiwaniach społecznych wobec osób publicznych do bycia męczennikiem. Czyli nie odpowiadasz na zaczepki innych, to jesteś męczennikiem. Hmmm co ciekawe, właśnie w takich przypadkach wykazuje się sporo empatii w stosunku do osoby, która hejtuje hejtera. Popatrzmy na ten temat troszkę szerzej. Uważam, że biorąc pod uwagę empatię jednej strony, powinno się wziąć pod uwagę empatię samego hejtera. Może pierwszy raz się zdarzyło, że osoba ta wywaliła negatywny wpis, bo miała np słabszy dzień? Może w jej życiu właśnie w tym momencie wydarzyło się coś, co zwaliło ją z nóg i odreagowała? Może ktoś przed chwilą wylał na nią falę hejtu, a wpis znanej osoby po prostu był pod ręką, więc stwierdziła, że osoba publiczna po prostu przejdzie obok? Absolutnie nie bronię, nie pochwalam i nie chcę tłumaczyć hejtera, jednak wole przyglądać się takim sytuacjom biorąc pod uwagę obie strony, a nie tylko jedną, zwłaszcza biorą pod uwagę moc uderzenia hejtu.
Jeżeli rozumiałabym, wspierała osoby publiczne w hejtowaniu swoich odbiorców, to jak to się ma w ogóle do walki z hejtem? Hejt raz mogę akceptować, a raz nie? Jak tak, to kto będzie mi mówił kiedy mam hejterowi przyklaskiwać, a kiedy nie?
Może na ten temat warto też popatrzeć od strony powiedzmy “mocy uderzenia” hejtu, zwłaszcza patrząc na ten drugi przykład. Komentarz hejtera został wyśmiany przez kilkaset osób, które na niego zareagowały śmiechem. Czy jestem w stanie sobie wyobrazić, jak zareagowałabym na wyśmianie przez tak liczną grupę osób? Hmm pewnie siedziałabym pod kocem miesiąc albo i dłużej. Czy taka reakcja nie jest czasami wystarczająca do tego, aby zostawić hejtera w spokoju? Na komentarz osoby znanej, który hejtował hejtera zareagowało prawie kilkadziesiąt tys osób, w większości dając tzw lajka. Czyli osoba publiczna została poklepana po ramieniu – tak, dobrze zrobiłaś! My to popieramy! Jesteś zajebisty! Nie daj sobą pomiatać! Nie bądź męczennikiem! Jednak to nie koniec. Ten hejt obustronny, dzięki temu komentarzowi osoby znanej został podany przez duże portale informacyjne, powodując, że profil prywatny z imieniem i nazwiskiem hejtera jest dość często wyszukiwany na FB. Jednak to jeszcze nie koniec. Komentarz został usunięty, a w komentarzach pod zdjęciem w dalszym ciągu trwa prawdziwa nagonka fanów osoby znanej, na hejtera, wyzywając ją, obrażając, do tego co jakiś czas pojawia się link do profilu. I tu zapewne jest moment w którym osoba publiczna umywa ręce, twierdząc, że ona nie miała i nie ma na to wpływu. Czy aby na pewno? Osoba znana otrzymała hejt od tej osoby. Tak, to też bardzo dużo. Zważywszy na to, że hejtujących jest sporo osób i zbierając ich w tzw kupę, robi się niezła kupa. Hejter w tym przypadku został wyśmiany przez naprawdę sporą grupę osób, czyli odbiorcy sami “plewią” hejterów. Do tego temat ten nadal “żyje”, co powoduje, że w dalszym ciągu trwa nagonka, a dzięki portalom budującym swój przekaz na nieważne jakich emocjach dowiedziało się o tej osobie jeszcze więcej osób, dzięki czemu hejt na nią wylewa się dokładnie z każdej strony.
Sama nie wiem, czy jestem na tyle silna, żeby docelowo udźwignąć taki hejt? Czy na pewno my jako społeczeństwo powinniśmy bagatelizować hejt? Jeżeli tak, to dlaczego to robimy wybiórczo i jednostronnie?
Patrząc się na hejt z boku, biorąc pod uwagę nasze zachowania w sieci, gdzie zostawiony pod postem negatywny komentarz, hejt, często powoduje powiedzmy obrazowo wyrycie tych słów w głowie osoby która jest hejtowana, komentowana. Słowa te często powodują “paraliż” przed jakimkolwiek działaniem, często dudnią w głowie przez godziny, dni. Słowa, które powodują, że tworzymy świat, który tak naprawdę nie istnieje. Dzięki wyobraźni, oraz powtarzanej teorii, że po wrzuceniu czegoś w internecie wszyscy to widzą, nagle wszystko zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. W sklepie, szkole, pracy słyszymy szepty, śmiechy ludzi i jesteśmy pewni, że jest to spowodowane właśnie tą sytuacją. Mamy wrażenie, że wszyscy się na nas patrzą, bo wiedzą o tym, że ktoś nas wyśmiał, ubliżył nam. Usunięcie komentarza czasami przynosi ulgę, chociaż uważam, że nie jest to dobre rozwiązanie, ponieważ zazwyczaj tą ulgę czujemy do momentu, aż “dobry” znajomy właśnie o ten komentarz zapyta, a nawet jak nikt się nie zapyta, to i tak są minuty, godziny, dni w których nasza głowa jest pełna różnych myśli, wirujących dookoła tej właśnie wypowiedzi – kto widział, co teraz o mnie myślą itd.
I tak! Oczywiście są też wśród nas osoby zamknięte w swojej “bańce” i na nich odpowiedzi, czy też hejt nie robią żadnego wrażenia.
Jednak nasuwa się pytanie …
Czy jeżeli wspólnie nie będziemy oczekiwać od osób publicznych kulturalnego zachowania w przestrzeni internetu, to czy jednak takim zachowaniem nie doprowadzimy w pewnym momencie do tragedii?
No to taki świeży przykład z tego tygodnia …
Za obraźliwe słowa dostaje się publicznie tzw strzała w twarz i lecą komentarze cyt. :
” typ obraża w necie gościa od konfidentów i myśli, że przejdzie obok niego bez niczego?”
“Jeśli to prawda, że zwyzywał mu rodzinę od k i dz to chyba dobrze, że gość wyłapał na twarz.”
“Bardzo dobrze, strzał na ogarnięcie, jeśli ktoś wyzywa ciebie i twoją rodzinę to nie zastawia się go bezkarnie”
Czy w takim przypadku także nie powinnam stanąć po stronie osób, które wykazują się “zrozumieniem” emocji wobec osoby obrażanej słowami, a która użyła przemocy fizycznej? Uderzył bo przecież nie jest męczennikiem, został obrażony, nie potrafi wyrażać uczuć słowami to odpowiedział jak umiał.
Zapewne ktoś zaraz powie, przecież tutaj nie jest pogadanka w której obrzuca się wzajemnie słownym błotem, czy też łaciną, to jest już przemoc fizyczna, więc ten przykład nie jest dobry. Ok Jednak nie chodzi mi o porównania, która przemoc fizyczna, czy psychiczna bardziej na kogo oddziaływuje, jednak o to, że przemoc to przemoc. Zawsze od czegoś się zaczyna, więc może warto zwracać uwagę na rzeczy, które docelowo prowadzić mogą do najgorszych zachowań, czy też skutków? Czy nie powinniśmy stanąć po prostu przeciwko przemocy bez tworzenia podziału na psychiczną/fizyczną?
Kolejny przykład.
- Zrobiłam dla swojego klienta nagranie testowe. Klient z powodu bycia czasami niepoprawnym językowo miał obawy co do przeniesienia swojego biznesu do świata online, więc wpadłam na pomysł, że na kolejnym spotkaniu przedstawię mu konkretny przykład, który sama stworzę. W nagraniu popełniłam dwa błędy – ułożyłam niepoprawnie stylistycznego zdania, wypowiedziałam niepoprawnie jedno słowo. Jeden błąd – niepoprawnie wypowiedziane słowo specjalnie podczas wypowiedzi mocniej zaakcentowałam. Dla podpowiedzi, że jest coś nie tak w nagraniu powiedziałam niepoprawnie, jednak napisałam poprawnie. Tekst mówiony był zsynchronizowany z tekstem. Nagranie wrzuciłam na trzy portale społecznościowe. Cp ciekawe nikt nie zauważył błędu stylistycznego w zdaniu. Większość osób zauważyła tylko to co było zaakcentowane mocniej. Tylko na jednym portalu pojawiły się komentarze, w których wręcz krzyczano jak poprawnie powinno się wymawiać to słowo (krzyk w przestrzeni internetu pisze się dużymi literami, lub dodaje wykrzyknik). Spodziewałam się takich reakcji więc na początku nie wywarło to na mnie większego wrażenia, jednak … pojawił się po pewnym czasie komentarz (gdzie już było kilka dobrych komentarzy zwracających mi uwagę na moją wypowiedź), który mnie wybił z butów. Dość znany aktor, któremu wyświetliło się nagranie, swoim kontem publicznym – wrzeszczał na mnie (czyli napisał słowo dużymi literami i użył 9 wykrzykników).
No i w sumie można by było powiedzieć – Kowalowa … czepiasz się! Gościu chciał zwrócić uwagę na poprawną wymowę, skomentował i to bez znaczenia jak napisał czy dużymi literami, czy małymi i ile użył wykrzykników.
Powołam się na moje małe badania dotyczące odbioru zachowań w przestrzeni internetu, gdzie od kilku dobrych lat co jakiś czas proszę konkretną grupę osób, aby np zapisali słowo podniesionym tonem, krzykiem, wrzaskiem. Jak na razie do tej pory nic się w kwestii zapisywanych emocji nie zmieniło. Dlatego jeżeli krzyk, wrzask wiemy jak zapisać to dlaczego nie powinnam traktować zapisanych słów tak samo jak w świecie rzeczywistym, czyli jako przemoc psychiczna? Dlaczego miałabym to bagatelizować? Przecież w świecie rzeczywistym krzyk jest przemocą, więc aktor wykazał przemoc psychiczną w stosunku do przypadkowej osoby, która była jedynie niepoprawna słownie.
Jeszcze na chwilę przenieśmy się do świata rzeczywistego. Wyobraźmy sobie sytuacje:
Na scenę wychodzą różne osoby i wypowiadają jakieś zdania. Dookoła siedzi dość liczna publiczność. Odnosząc się do pierwszego przykładu. Wychodzi osoba i wypowiada zdanie obrażające jakąś znaną osobą, która jest na widowni. Jak reaguje publiczność? Osoba ta zgodnie z reakcjami w przykładzie powyżej zostaje wyśmiana. Czy w takim przypadku wystarczy osobie znanej wyśmianie tej osoby na scenie przez 800 osób, aby uspokoić swoje negatywne emocje? Czy na pewno w takiej sytuacji znana osoba dodatkowo, aby popisać się, pokazać swoją przewagę wstałby i odwzajemniła się kąśliwą, obrażającą odpowiedzią? Całkiem możliwe. Zależy to od kilku dodatkowych czynników, jednak w takich sytuacjach zazwyczaj wyśmianie kogoś przez publiczność i poklepanie obrażanej osoby po plecach wystarczy, do tego, aby osoba, która obraża sama wycofała się i zastanowiła nad swoimi wypowiedziami.
Na scenę wychodzi kolejna osoba, która coś opowiada i w wypowiadanym zdaniu niepoprawnie wypowiada słowo np włonczyłam. Czy wtedy publiczność zaczęłaby się śmiać, czy też wykrzykiwać – tak się nie mówi! poczytaj słownik! naucz się poprawnie mówić po polsku! itd? Zgodnie z reakcjami w przykładzie powyżej, załóżmy, że tak. Czy wtedy aktor widząc, że inni już ten temat poruszyli pozwoliłby sobie na to, żeby wstać i wrzeszczeć na kogoś, że tak się nie mówi? Zgodnie z komentarzem załóżmy, że tak. Jak w takiej sytuacji zareagowałaby publiczność? Czy na pewno przybiliby piątkę aktorowi, tym samym wyśmialiby osobę, która niepoprawnie wypowiedziała dane słowo? W tym przypadku możliwe, że tak też by się stało, jednak bardziej skłaniam się przy opcji, w której zdecydowana większość publiczności uspokajałaby aktora, nie mówiąc też o tym, że sam aktor po okrzykach innych osób zapewne nie zareagowałby w ogóle.
Jednak wróćmy do oczekiwań. Odnosząc się do dwóch ostatnich przykładów warto zwrócić uwagę na to, że ..
Zazwyczaj odbiorcami takich zachowań jest młodzież. Dlatego więc czy na pewno nie powinniśmy oczekiwać od osób publicznych nie tyle powściągliwości w emocjach, co w zrozumieniu działania przestrzeni internetu połączonego z zachowaniem? No bo co by się stało, gdyby hejt osoby znanej, czy też krzyk znanego aktora uderzył w osobę młodą, czy też osobę, która nie jest odporna psychicznie, która właśnie przechodzi depresję, czy też jest załamana psychicznie?
Tak, wiem … zapewne zaraz ktoś powie – tak nie było, więc nie twórz rzeczy, których nie ma. I tak. Dość często takie komentarze widzę, więc dobrze wiem, że … hejter sam się o to przecież prosi! Jednak weźmy jeszcze jedno pod uwagę …
Spotkałam się z badaniami opartymi na metodzie sondażu diagnostycznego, oraz o technikę ankiety, wywiadu, w których wykazano, że cyt. “Młodzi ludzie bardzo chcą upodobnić się do swoich idoli. Przejmują ich zachowania, poglądy, lecz głównie naśladują ich styl ubierania się lub mówienia.”
“(…) wyłania się dość smutny obraz współczesnego nastolatka – bezrefleksyjnego, ślepo podążającego za modą i wartościami lansowanymi przez media. Należy jednak zaznaczyć, (…) nie dotyczyły wszystkich młodych ludzi – wśród swoich wychowanków mają bowiem szereg sympatycznych, kulturalnych i wartościowych uczniów, którzy sami kształtują swoją osobowość”
Do tego dorzucę przykład ze swojego podwórka:
Stworzyłam charytatywnie program “Bezpieczeństwo w sieci” i prowadzę warsztaty dla dzieci, młodzieży, oraz seniorów. Jednym z etapów tego programu skierowanych do młodzieży jest “Jak zostać Influencer.em – oczekiwania, a rzeczywistość”. Na tych spotkaniach rozmawiam z młodzieżą między innymi o tym co się “sprzedaje” na portalach społecznościowych od strony Influencer.a, jak oni radzą sobie z hejtem, kto hejtuje Influencer.a itd. Myślę, że nie zaskoczę nikogo ich odpowiedziami na temat tego co się sprzedaje – dramy, wulgaryzmy, obrażanie innych, pokazywanie różnych części ciała, upokarzanie, bycie otyłym, niepełnosprawnym. Niestety do dnia dzisiejszego nie padły słowa – wiedza, umiejętności, pasja. Na pytania dotyczące hejtu odpowiedzi także są podobne – jak ktoś mnie hejtuje, to ja go też hejtuje.
To jest też ten moment w którym warto zadać sobie pytanie – skąd oni takie rozwiązania biorą?
I jeżeli jednak nadal skłaniałabym się ku temu, aby nie oczekiwać od osób publicznych kulturalnego zachowania, to kto i kiedy będzie decydował o przekroczeniu granic? Psycholog? Szkoleniowiec? Publikacja kogoś? Tragedia osób, które nie radzą sobie z hejtem? a może ktoś zaraz powie, że takich tragedii jest za mało, więc niech wszystko żyje swoim życiem, bo emocje osób znanych dla nich są najważniejsze? Zresztą czy osoby publiczne powinny od swoich odbiorców oczekiwać zawsze kulturalnego zachowania? Czy osoby znane powinny od swoich odbiorców oczekiwać, że wszyscy będą ich akceptować? No i w sumie mogę się tutaj przez cały czas przerzucać, kto od kogo powinien, a kto nie powinien czegoś oczekiwać, jednak sprawa dotyka przede wszystkim tego, że decydując się wejść w przestrzeń internetu wychodzimy z bańki swojego otoczenia w świecie rzeczywistym i wchodzimy w świat pełen różnych ludzi, którzy za sprawą postu, publikacji, nagrania, zdjęcia docierają do nas, dlatego narażeni jesteśmy na dyskusje prowadzone na różnym poziomie, w różnych okolicznościach, pod wpływem różnych emocji. Z jednej i drugiej strony. Jesteśmy wtedy narażeni na hejt, negatywne odpowiedzi, reakcje, zwłaszcza, kiedy inni dokładnie tak jak my mogą mieć zły dzień, nie doczytają tekstu, źle zrozumieją to co napisaliśmy, czy też będą pod wpływem negatywnych emocji. Ważne jest jednak w tym zdawanie sobie sprawy z siły uderzenia.
Codziennie w mojej pracy w głowie mam statystyki, które mówią o zwiększonej ilości samobójstwach z powodu hejtu, komunikacji w świecie online.
Prowadząc spotkania z młodzieżą w ramach tego projektu, spotykam bezradną młodzież, która twierdzi, że jest hejtowa przez rówieśników. W sumie to nic nowego nie powiedziałam, jednak czy wiecie, że nie spotkałam się do tej pory z osobą, która powiedziałaby mi – otrzymałam pomoc. Zawsze leci jeden tekst – powiedziałam rodzicom, to powiedzieli, żebym się nie przejmowała. Zgłosiłam to w szkole to Pani psycholog powiedziała, że to głupota i nie trzeba sobie zawracać tym głowę. Jednak jeden przypadek zrobił na mnie ogromne wrażenie, ponieważ dziewczynka powiedziała, że przez hejt, który jest bagatelizowany przez wszystkich dorosłych, ona boi się chodzić do szkoły.
Właśnie tak zdecydowana większość z nas reaguje na to co się dzieje w przestrzeni online. Bagatelizujemy hejt, wyśmiewanie innych, krzyk, przemoc. Do tego dla upodobania się osobom publicznym, aktorom, politykom reagujemy pozytywnie na ich niewłaściwe zachowania w stosunku do innych bojąc się zwrócić im uwagę. Dlaczego? Zapewne dlatego, że moc negatywnej odpowiedzi ze strony osoby publicznej może nas powalić.
No i tu podam też ciekawy przykład z LI. Moment w którym pojawiła się nowa możliwość reakcji na publikacje – śmiech. Razem z tą reakcją pojawiły publikacje z informacjami o takiej możliwości i zadziwiająco często w komentarzach można było przeczytać – w końcu będę mógł/a odpowiednio reagować na głupoty wypisywane na LI. Naprawdę mamy aż tak dużą potrzebę wyśmiewania innych? A może nie potrafimy już ze sobą rozmawiać? a może łatwiej jest nam przycisnąć reakcję śmiechu niż wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, w których nie zastanawiamy się nad tym, że kogoś to może “zaboleć”? a może to jest ten moment w którym powinniśmy się zatrzymać i popatrzyć, że jednak nie zmierzamy w “dobrym” kierunku?
Zapewne można by było powiedzieć – ale nawet nie wiesz, jakie głupoty niektórzy wypisują! Tak, wiem. Czasem bardzo mnie świerzbią palce, żeby odpisać na wypisywane herezje, albo przywłaszczane przykłady z książek w których twierdzi się, że tak u mnie było, jednak z perspektywy czasu, wiem, że oni sami się “wyplewią”, więc szkoda czasu na reagowanie, odpisywanie, tłumaczenie. A jeżeli już muszę, bo się duszę, to staram się pisać pytaniami, tak aby zmusić odbiorcę do przemyśleń. Jednak wiem, że jest to ciężkie do wdrożenia, ale też wiem, że możliwe. Wystarczy odpowiednio przetworzyć daną sytuację w głowie i chwycić emocje za lejce, aby mieć je pod kontrolą. Na pewno nie reagowałam i nie reaguję śmiechem na to co ludzi zostawiają w świecie online.
Do tego dołóżmy brak oczekiwań w stosunku do kulturalnego zachowania, dzięki czemu otwierają się szerzej drzwi do hejtu, potyczek słownych, agresji, a co za tym idzie przemocy fizycznej i “skutków ubocznych” takich zachowań.
Czy naprawdę my jako społeczeństwo oczekując od osób publicznych kulturalnego zachowania dla dobra odbiorców skazujemy ich na męczeństwo? Naprawdę osoby znane, aktorzy, celebryci itd. nie są w stanie powstrzymać się od odpowiedzi na hejt hejtem? Nie są w stanie zrozumieć, że ich hejterska odpowiedź w większości przypadków uderzy w hejtera o wiele mocniej?
Biorąc pod uwagę, że zdecydowana większość osób znanych jest hejtowana w ten czy inny sposób, to ciekawa też jestem, na jakiej zasadzie wybierana jest “ofiara” do hejtu? Czy przypadkiem o tym nie decydują emocje w danym dniu, danej godzinie? No i czy w momencie tragedii nie usłyszymy – przecież nie wiedziałem/am, że tak się skończy. Przecież tego nie chciałem/am. Ja tylko odpowiedziałam.
Uważam, że zamiast klepać po ramieniu hejtera (bez względu na to kto to zrobił i powód dla którego to zrobił), powinnam się zastanowić nad tym, czy to właśnie osoby publiczne, które są autorytetami, idolami dla dzieci, młodzieży nie powinny być powściągliwe w swoich zachowaniach w przestrzeni internetu i czy to właśnie od nich nie powinnam oczekiwać kulturalnego zachowania i czasem przymknięcia oczu na to co piszą inni.
Tak, wiem, że nie jest to łatwe, jednak łatwiej jest nad emocjami panować, jak się rozumie chociażby to, jak działa na nas przestrzeń internetu i jaką ogromną “moc” posiadają osoby publiczne.
Jestem ciekawa, czy osoby popierające przemoc w przestrzeni internetu przypadkiem nie tak jak na zdjęciu załączonym w tym artykule, wyobrażają sobie znane osoby, które zdecydowały się na tworzenie swojego miejsca w przestrzeni internetu? No i tutaj pojawia mi się od razu pytanie – czy można postawić barierę, która spowoduje, że te strzały nie będą uderzały w daną osobę? Oczywiście, że tak! Ja znam nawet trzy takie sposoby. Jednym i w sumie najskuteczniejszym sposobem jest nie pojawianie się w świecie online. Dlatego tłumaczenie, że osoby znane ujawniając prywatne rozmowy hejtujące, odpowiadające na hejt hejtem, robią to dlatego aby nie być męczennikiem do mnie absolutnie nie przemawia. Może jestem już z epoki dinozaurów, jednak uważam, że odpowiadanie hejtem na hejt, krzykiem na krzyk, obelgą na obelgę zwłaszcza, jak od początku wiemy, że naprzeciwko stoi słaba osoba i dobrze wiemy, że nasz cios, w sumie to sam podmuch ją powali, jest co najmniej słabe.
Oczekiwania to dość szeroki temat. Obejmuje sporo dodatkowych wątków (tak na marginesie, a w sumie w nawiasie, system podpowiedział mi zmianę słowa wątków, na Wacki. Dlaczego? Tego jak na razie nie wiem) takich jak radzenie sobie z emocjami, oddziaływanie przestrzeni internetu na naszą psychikę, wzorce społeczne, radzenie sobie z hejtem, zachowania w przestrzeni internetu itd dlatego często zatrzymuję się na chwilę i zastanawiam nad tym, co mnie prowadzi w tak cudownej przestrzeni online, z której tak naprawdę korzystam w różnych momentach swojego życia.
Jak na razie od 2012r prowadzi mnie zdanie, które stworzyłam na jednym ze szkoleń:
“Nie rób w świecie online rzeczy, których byś nie zrobiła w świecie offline”
może komuś się przyda.
A tak już na koniec, bo jak zwykle się rozgadałam …
Takie sytuacje w których szkoleniowcy, psychologowie itd twierdzą, czy też w ogóle zastanawiają się nad tym – czy powinniśmy oczekiwać od osób publicznych kulturalnego zachowania, czy przypadkiem nie powinniśmy ich zrozumieć i stać po stronie autorytetów w momencie, kiedy hejtują – powodują, że coraz częściej zastanawiam się czy przekazując dzieciom, młodzieży tak ważną wiedzę w dzisiejszych czasach, wiedzę, której w szkole nie otrzymują, nie wykonuję tzw Syzyfowej pracy, w której dodatkowo kamień toczący się z góry uderza mnie w głowę …
Nie powinnam oczekiwać od innych zmiany wyglądu, sposobu ubioru, mimiki itp. jednak dla dobra swojego dziecka, a także dzieci z którymi rozmawiam o przestrzeni internetu uważam, że mogę, a nawet powinnam oczekiwać od osób publicznych kulturalnego zachowania.
A Ty jak uważasz?